Każdy tydzień inny. A właściwie to
dzień, raz lepiej raz gorzej, ciągłe huśtawki nastrojów.
Wiecznie zacierające się granice,
czasem zastanawiam się czy powinny w ogóle istnieć. Nie, nie, wiem
ze muszą. Muszą być bo inaczej wszyscy skończymy źle.
Sama nie wierze w to co się dzieje....
Czy kiedyś ktoś miał na ciebie taki wpływ, taka kontrole nad tobą
ze zapomniałeś kim byleś wcześniej?
Wiem ze życie to ciągła zmiana, sama
z siebie chce(i chciałam) odejść od pewnych zachowań, ale czy to
powinno nastąpić tak nagle?
I tak naprawdę nie o to chodzi, nie to
jest problemem, nie to jest powodem dla którego się boje i
martwię.
Problem jak zawsze tkwi w mojej głowie.
Boje się. Naprawdę się boje.
Uwielbiam ludzi którzy mnie otaczają i dlatego właśnie tak
cholernie się boje.
Ze to się skończy. Ze skończy się
tak jak kiedyś, ze zostanę sama bez żadnych wyjaśnień.
Wiem ze to jest bezpodstawne ale nie
mogę się tego pozbyć....