Człowiek to istota społeczna, co do tego nikt nie ma wątpliwości. Musimy żyć w społeczeństwie, między ludźmi bo inaczej się nie da.
A jednak żyjąc pośród setek ludzi jesteśmy samotni. Mając wokół siebie przyjaciół są momenty, w których czujemy się olewani, niepotrzebni lub niezrozumiani. Samotnym można być nie będąc samym. Jedni w samotności czują się lepiej inni gorzej, ale jednak nikt się z niej nie cieszy.
"W pewnym momencie jesteś tak przyzwyczajony do samotności, że tracisz zdolność kochania"
No i oczywiście każdy w duchu marzy żeby się zakochać. Bo znalezienie tej "wyjątkowej" osoby sprawi że już nie będziemy samotni. Są ludzie, którzy szybko kogoś znajdują, już w gimnazjum. Często nie są to długoterminowe związki. Ale jest grupa ludzi, która jest samotna długo, czasem może nawet zbyt długo........ Czują się gorsi, niechciani. Nie każdy umie podrywać, nie każdy jest zapraszany na imprezy. Niektórzy nie mają okazji kogoś poznać. Co wtedy? No właśnie..... Ja nie wiem bo jestem właśnie taką osobą.
Mam znajomych ale są to osoby, którym raczej się nie zwierzam z bardzo osobistych spraw. Mam przyjaciółkę ale ona jest zajęta swoim chłopakiem. A ja? A ja jestem sama. Wszyscy dookoła kogoś mają a ja siedzę i jest mi smutno. Niewyobrażalnie smutno.
Czuję wewnętrzną pustkę i mam wrażenie, że zamienia się ona w czarną dziurę. Pochłonie mnie i przestanę istnieć. Czy ktoś by to zauważył? Nie wiem, może. Może po jakimś czasie ktoś zauważyłby, że mnie nie ma.
Są chwile, kiedy już nie mogę wytrzymać, i płaczę, i marzę żeby mnie ktoś przytulił i powiedział, że jestem potrzebna. Ale......... chyba zawsze marzyłam o nierealnym.
"Ciężko mi żyć pod jednym dachem z samą sobą.
W pewnym momencie, człowiek
jest tak przyzwyczajony do samotności,
że boi się zakochać."
Od ostatniego wpisu nic się nie zmieniło. Ciągle myślę o kolesiu, który nie wie że istnieję. I tak zapewne pozostanie. Widocznie samotność jest mi pisana.
Tylko że to czasem aż boli................................................